Translate

sobota, 11 października 2014

Król Nazguli / King of the Nazgul

Pojawił się na mym dworze nieznajomy. Był wysoki, przystojny, ubrany w szaty kosztujące fortunę. Jego uśmiechy, słodkie pochlebstwa, nieskazitelne maniery sprawiły, że zgodziłem się przyjąć mały podarunek. Nieznajomy podarował  mi magiczny pierścień, który wyglądał jak jedna z potężnych błyskotek wykutych dawno temu przez pierworodną rasę elfów. Pierścień. Ach tak, przeklęty dar. Truciciel. Włożywszy go na palec nie mogłem, a raczej nie chciałem go zdjąć. Rządziłem sprawiedliwie mym królestwem przez wiele lat, jednak pierścień zaczął wyzwalać we mnie najgorsze instynkty. Stawałem się chciwy i rządny władzy. Stawiałem swe dobro nad dobrem ludzi i królestwa. Czary, których używałem by ochronić me granice i rodzinę zamieniłem na zaklęcia pustoszące krainy, niszczące armie, miażdżące ludzi oraz wszystko co tylko próbowało stanąć na mej drodze. Z dobrego króla stałem się posępnym, mrocznym władcą, a pierścień sączył w mój umysł kolejne kłamstwa. Jadowite zaklęcia wydobywające się z pierścienia do końca pogrążyły mnie w szaleństwie. W obawie przed zdradą zamordowałem swego syna, a potem córkę, która ze strachu chciała zbiec do mych wrogów. Aż wreszcie przestałem być tym, kim niegdyś byłem. W mej głowie słyszałem głosy, szepty, które wyciągały do mnie swe bezcielesne dłonie. Ktoś zaczął mnie wzywać. Jego słodki głos odbijał się echem w ciemnościach, za każdym razem zabierając ze sobą pozostałości mego człowieczeństwa. Po latach wypełnionych mordem, wojną i złem moje ciało w końcu oziębło i zgasło. A lud radośnie wiwatował w stolicy mego królestwa. Widziałem tych niewdzięczników i zdrajców plujących na me ciało. A wtedy on wezwał mnie do siebie na wieczną służbę, podczas której miałem dokonać jeszcze wielu przerażających czynów. A Teraz stoję tutaj pomiędzy ruinami, dawnej strażnicy. Przed mną leży na ziemi jakiś niewielki człowieczek, który ma przy sobie własność mego pana. Choć tego nie chcę to moja ręka sama sięga po miecz by rozpłatać przerażonego hobbita na dwoje. Moje palce a raczej ich niematerialny cień zaciska się na rękojeści miecza. Zaczarowane ostrze wysuwa się z sykiem z pochwy by przeznaczenie wreszcie się wypełniło. Teraz liczy się tylko jedyny pierścień i wola mego pana Saurona. W umyśle upiora przez moment rozpala się dawna świadomość. Wahanie, myśl i w końcu żal. Poczucie wstydu i hańby jaką się okrył niegdyś wielki czarodziej i król ludzi, który stał się  bezcielesną marionetką w rękach władcy ciemności. Ta myśl jednak ulatuje, a żal zamienia się w nieopisany gniew.












                        










2 komentarze:

  1. Piękny model! miałem kiedyś kilka Nazguli-ale się pozbyłem:( Muszę kiedyś do nich wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Michał. Tego Nazgula pomalowałem dawno temu, ale zdecydowałem się go lekko poprawić :)

      Usuń