Tam gdzie rządzi wróg, tam gdzie bitwa jest przegrana, tam gdzie trzeba wykonać samobójczą misję za liniami wroga dowódca Grymnów zawsze wysyła swojego najlepszego komandosa Arnulda. Arnuld nie działa subtelnie, zawsze wchodzi przez frontowe drzwi, bez zaproszenia, uzbrojony po zęby. Tam gdzie walczy Arnuld trup ściele się suto a hektolitry posoki tryskają wesoło i nieprzerwanie. Arnuld masakruje siły wroga w zastraszającym tempie i to bez żadnego wsparcia. Gdy kończy się amunicja zabija nożem myśliwskim. Nie ważne ilu was jest, nie ważne czy jesteście lepiej uzbrojeni i tak nie przetrwacie spotkania z Arnuldem. W trakcie akcji Arnulda licznik trupów wariuje i nie nadąża z przeliczaniem strat zadawanych wrogowi przez bohatera Grymnów. Jeżeli wejdziesz w drogę Arnuldowi on ci powie tylko "Hasta la vista" zanim naciśnie na spust...
Ale fajny model!!! Pomalowany oczywiście bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńDzięki Michał :) Taki mały, karasnoludowaty Arnie.
UsuńImpressive, love the pose and your brushwork...
OdpowiedzUsuńThank's Phil for kind words :)
Usuń