Dusiciel ominął patrol strażników i wślizgnął się zwinnie do saloonu. Miejsce grzechu kusiło go szczególnie. Mnogość złych uczuć, ludzkich żądz sprawiła, że ukryty w ciemnościach potwór zaczął odczuwać coraz większy głód. Czając się w mroku wypatrywał ofiary dzięki, której mógł się nasycić. Całkiem smakowity wydał mu się mężczyzna, który zaczął dobierać się bezczelnie do jednej z kelnerek. Dziewczyna zaczęła się wyrywać. Wtedy brutal chwycił ją rękę i przyciągnął do siebie. Na szczęście barman szybko zadziałał i wyprosił gościa wskazując mu drzwi za pomocą wysłużonego szcześciostrzałowca. Z Barrym nikt nie zadzierał i pomimo protestów natręt opuścił grzecznie budynek. Mężczyzna nałożył kapelusz, splunął pod drzwi saloonu. Edward Starback nie zamierzał odpuścić, bo nigdy tego nie robił. Zawsze dostawał to czego pragnął. Był w podróży siódmy dzień i tego wieczoru chciał spędzić noc z kobietą najlepiej nie ponosząc żadnych kosztów. Brimstone było ostatnią osadą przed bezkresną prerią więc oprych wiedział, że inna okazja szybko się trafi. Sprawdził pas i rewolwer po czym zaczaił się w ciemnym zaułku wyczekując okazji do bliższego zapoznania się z dziewczyną, która miała czelność odrzucić jego awanse. Część nocy spędził pod gołym niebem planując strzelenie w plecy barmanowi, z którym chciał się krwawo rozprawić. Skupiony na obmyślaniu zbrodni Starback nie mógł zauważyć szczegółowo lustrującej go kreatury. Dusiciel opuścił lokal w tym samym czasie co wypatrzony przez niego smakołyk. Degenerat sięgnął po zapałki i szluga. W tym czasie coś lepkiego dotknęło jego ciała i owinęło się szybko wokół szyi. W tej samej chwili poczuł na wysokości brzucha mocny ścisk i stracił oddech. Papieros wypadł z drżącej ręki na piaszczystą ziemię. Długa macka zaczęła powoli zaciskać się wokół tchawicy. Mężczyzna stracił z lekka dech. Nie mógł krzyczeć, nie utracił przytomności, nie wiedział co się właściwie dzieje. Przez minutę tkwił w próżni niemocy. Poczucie strachu wzmagało się i powoli przeradzało się w panikę. Potwór utrzymując świadomość swej ofiary uniósł ją w górę niczym szmaciana lalkę. Wtedy rozpoczęło się przygotowanie do konsumpcji. Edward nigdy nie sądził, że kiedykolwiek poczuje tak straszliwy ból. Bestia łamała z niesamowitą precyzją kość po kości. Wszystkie żebra Starbacka zostały doszczętnie zmiażdżone. Uczta rozpoczęła się na dobre gdy zmasakrowane ręce i nogi straceńca zwisały bezwładnie ku ziemi. Edward patrzył przed siebie przez wybałuszone, przekrwione oczy, które wyrażały jedynie nieopisane cierpienie. Mężczyzna wyzionął ducha, gdy ostre zęby demona zatopiły się w jego plecach wyrywając olbrzymi kawał soczystego mięsa oraz ostatnie tchnienie wraz z płucami.......
So cute! Nice job, a very impressive "pet"...
OdpowiedzUsuńThank's Phil. Who needs a dog or cat if you can have in home a small strangler :)
Usuńhell yeah!!!! Kolejny piękny (sic!) stwór!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Michał :) Będą jeszcze cztery. Ze względu na identyczne wzory dusicieli, próbuję stworzyć dla każdego z nich inną pozę.
Usuń