Indianie konno pędzili przez prerie w kierunku przeklętego miasta Brimstone. Szaman Czarny Niedźwiedź wyczuł obecność złych mocy lub demonów. Nie wiedział z czym ma do czynienia, ale instynkt i magiczna wrażliwość na siły nadprzyrodzone nakazały zachowanie ostrożności. Dlatego bez namysłu zatrzymał jeźdźców i zeskoczył z konia. Mag w prawym ręku trzymał długi, drewniany rytualny kostur zakończony wilczą czaszką, a w drugim niepozorny kościany totem. Szaman rozpoczął rytuał i zaczął nucić starą indiańska modlitwę. Wojownicy idąc za jego przykładam, również zaintonowali pieśń. Szaman z każdą chwilą wpadał w coraz większy trans. Czarodziej rozpoczął przenikanie do świata przodków, do świata duchów. Gdy przejście się dokonało oczy Indianina przybrały zwierzęcy wygląd. Szaman podróżował w bezcielesnej formie przez prerię. Jako duch przenikał przez gorący piasek pustyni, nurkował w martwej glebie by odnaleźć to czego tak usilnie poszukiwał. Nie mylił się, bo zobaczył coś przerażającego, coś co powinno być martwe od wieków. Rozłączając więź ze światem duchów szaman zaryczał niczym, raniony dziki zwierz i z wielkim impetem wbił koniec drewnianego kostura w ziemię. W tym momencie na horyzoncie w tumanach piasku ukazały się oczom ludzi podziemne lewiatany, wielkie czerwie, które pod wpływem mocy maga zostały zmuszone do opuszczenia swej kryjówki. Tym razem grupie Indian dopisało szczęście. Wojownicy mieli za co dziękować Czarnemu niedźwiedziowi, który tego dnia uratował im życie....
Thanks for kind words Phil :)
OdpowiedzUsuńOtóż to! Obrzydliwie piękne monstrum!
OdpowiedzUsuńDzięki Michał :)
Usuń