Samotny jeździec usłyszał na pustyni dźwięk przypominający ujadanie wściekłych psów. Nigdy wcześniej nie napotkał w tych okolicach nawet jednego kojota. Wędrowiec spiął rumaka i ruszył kłusem w kierunku majaczących w oddali świateł miasteczka Brimstone. Za swoimi plecami ponownie zasłyszał skowyt. Ujadająca dziko wataha jakiś stworzeń wpisała go najwyraźniej do swojego menu. Mężczyzna odwrócił i zobaczył kilkanaście pędzących w jego kierunku potworów otoczonych tumanami pustynnego kurzu. Jeździec zmusił konia do większego wysiłku. "Wicher" galopował tak szybko jak tylko mógł. Koń pędził na oślep omijając instynktownie wszelkie przeszkody. Umięśnione kolczaste stwory jednak nie odpuszczały i nietrudzenie starały się nadążyć za upatrzoną zdobyczą. Miasteczko coraz wyraźniej malowało się przed oczyma wędrowca. Cieszył się, że w porę spostrzegł zagrożenie. Zerknął przez ramię. Zobaczył, że podobne do wielkich psów stwory przerwały pościg i zatrzymały się. Na twarzy człowieka pojawił się uśmiech. Za chwilę powinien być bezpieczny. Marzył by zwilżyć usta smakowitą i mocną whiskey. Na to co miało za moment się wydarzyć Joshua Brady nie był jednak przygotowany. Ścigająca wataha zagoniła go w śmiertelną pułapkę. Jednocześnie z dwóch stron natarły na zaskoczonego mężczyznę zaczajone w ciemnościach potwory. Groźnie wyglądające bestie wbiły ostre zęby i długie kolce w ciało biednego rumaka. "Wicher" przewrócił się z impetem na ziemię. Johsua został przygnieciony ciałem konia. Zdołał sięgnąć po sześciostrzałowca. Celnymi trafieniami położył trupem dwie bestie, które miały na niego ochotę. Pozostałe stwory nie interesowały się uwięzionym człowiekiem i agresywnie szarpały kłami ciało umierającego w mękach konia. Brady miał szczęście, bo zbliżającą się ku niemu druga grupa potworów została odgoniona przez strażników z Brimstone, którzy usłyszawszy strzały nadjechali z pomocą. Joshua został ocalony. W tym czasie w okolicach małego, nic nieznaczącego miasteczka działy się straszliwe i przerażające rzeczy. Każdy, kto zdołał przeżyć podróż przez pustynię i wjechać do przeklętej osady, w zasadzie nie mógł jej swobodnie opuścić. Powodem były przeróżne koszmarne potwory, które opanowały okolice miasteczka oraz teren czerwonej pustyni.
Ach super opowiadanko! A figurki miodzio. Podoba mi się bardzo klimat tego projektu:)
OdpowiedzUsuńDzięki Michał :) Właśnie maluję całkiem sporą figurkę z Brimstona. Niedługo pojawi się pierwszy boss w postaci Goliata.
Usuń