Translate

środa, 22 sierpnia 2012

Z kronik królestwa Sindreil - Elfowie z Drak'Thar

Elfowie z Drak'thar - Rozdział I - Potęga

W zamierzchłych czasach legiony elfów wysokiego rodu próbowały skolonizować kontynent Erath, wielkie wyspy oraz mniejsze archipelagi oblane czarnym oceanem. Wojska elfów niewoliły pozostałe rasy, wymuszając posłuszeństwo za pomocą brutalnej siły. 

W czasach kolonizacji na wyspę Morn przybył kontyngent elfów pod wodzą walecznego i bezwzględnego Księcia Theriona Moork'a. Elfowie, którzy towarzyszyli księciu należeli do dumnego rodu Silverin. Jak większość swych braci byli pyszni i zadufani w sobie.

Wojownicy elfów na polu bitwy nie mieli sobie równych, a magowie dysponowali wielkim talentem do czarowania. Książe Therion od dziecka uczył się magii. Potrafił tkać skomplikowane i potężne zaklęcia, którymi wspomagał swych braci w walce. Elfowie założyli wśród skalistych szczytów Smoczych Gór posterunek, który przekształcił się w warowne miasto nazwane Drak'thar - Smoczy Cień. Miasto rosło w siłę, a wojowniczy Elfowie sukcesywnie podbijali barbarzyńskie plemiona zamieszkujące okoliczne równiny. 
W ciągu kilku lat podporządkowali sobie górskie tereny oraz równiny leżące w najbliższym sąsiedztwie Smoczych Gór. Podbój odbył się bez zbędnego rozlewu krwi. Therion od podbitych barbarzyńskich osad żądał jedynie zaopatrzenia Drak'thar w żywność, surowce i niewolników.  

Kawalerzysta Elfów Wysokiego Rodu z łukiem  
Książę był pragnął nowych zdobyczy terytorialnych. Zgromadził armię i zaplanował podbój ziem leżących za rwącą rzeką, którą nazwał Thamilion. Rządni zdobyczy dowódcy elfów poparli swego władcę i w pośpiechu rozpoczęli przeprawę. Książę nie spodziewał się żadnego zagrożenia, uważał, że w okolicy nie ma siły, która mogłaby zagrozić jego wojskom. 

Po drugiej stronie rzeki na elfów czekały zastępy barbarzyńców. Doszło do wielkiej bitwy. Posępni barbarzyńcy uzbrojeni w topory i wielkie miecze wściekle rzucili się na szeregi elfiej armii, która porządkowała szyki po przeprawie. Szarże barbarzyńców rozbijały kolejno regimenty elfów. Niechlujnie i pospiesznie ustawione szyki żołnierzy Theriona załamywały się pod naporem ataków, nie były w stanie skutecznie ze sobą współdziałać. Łucznicy nie mogli wykorzystać siły potężnych łuków. Widząc nieuchronną klęskę książę nakazał odwrót w stronę miasta. Dzięki potężnej magii stworzył nad korytem rzeki lodowy most, aby  uciekające w panice regimenty zdołały przedostać się na drugi brzeg. Zwycięscy barbarzyńcy nie ścigali pokonanych. Skalane hańbą oddziały Theriona Moorka rozpoczęły forsowny marsz w stronę miasta. Therion z grupą gwardzistów obserwował jak barbarzyńcy na pobojowisku dobijają rannych elfów, a na sztandarach wojennych zatykają ich odcięte głowy. Książę rodu Silverin zaprzysiągł barbarzyńskim ludziom krwawą zemstę. W ten sposób rzeka Thamilion stała się niepisaną granicą między księstwem Theriona Moorka a klanami barbarzyńców.   

Kawalerzysta Elfów Wysokiego Rodu z łukiem
     
Po powrocie do miasta Moork skupił się na rozbudowie infrastruktury. Therion nie otrzymał z kontynentu żadnych posiłków. Sytuacja uległa poprawie, gdy w górach odkryto żyły srebra, malachitu i adamentydu. Handel surowcami przynosił zysk. Therion zdołał sfinansować kilka kuźni i sprowadził z rdzennych ziem elfów nowych osadników.

Podczas pogłębiania jednego z szybów górnicy odkryli głęboką skalną szczelinę, która prowadziła do systemu tuneli wydrążonych bezpośrednio pod miastem .W mrocznych podziemiach ekspedycja odnalazła wielką pieczarę, w której znajdowały się ruiny cytadeli oraz tajemnicze miejsce kultu. Książę Moork wraz z niewielkim oddziałem gwardzistów postanowił zbadać tajemnicze korytarze. 

Grupa dowodzenia Elfów Wysokiego Rodu
Therion z pochodnią w rękach przemierzał mroczne tunele. Pod nogami księcia chrzęściły kości setek zmurszałych szkieletów dla których podziemia stanowiły miejsce wiecznego spoczynku. Kamienne komnaty były przestronne, na ścianach znajdowały się wytarte pozostałości po malowidłach oraz freskach. Jedna z sal skrywała w ciemnościach posępny kamienny tron, na którym spoczywał szkielet. Dawny właściciel czarnego tronu został przybity do swej własności wielkim oburęcznym mieczem. Therion zauważył, że czaszkę umarłego zdobi pokryty pajęczynami diadem. Książę bez wahania ściągnął go z czerepu kościeja. Z nieukrywanym obrzydzeniem przetarł przedmiot z brudu. Po oczyszczeniu zobaczył z jak piękną błyskotką ma do czynienia. Diadem ozdobiony był ciągiem cudownie rzeźbionych symboli a w jego obręczy osadzony został wielki krwawnik. Przedmiot był fascynujący i elf postanowił się nim zaopiekować.

Książę stanął przed rozłupanymi kamiennymi wrotami, prowadzącymi do wnętrza zrujnowanej świątyni.Wewnątrz mieściły się szczątki sanktuarium.Cała posadzka gigantycznego pomieszczenia była pokryta zmiażdżonymi szkieletami oraz odłamkami głazów. Na środku stał wieki kamienny zikkurat, który oplatały wokół setki stromych schodów. Tuż pod schodami leżał skruszony portal. W momencie świetności opierał się na dwóch kolumnach, których strzaskane pozostałości obecnie szpeciły posadzkę. Moork zauważył na jednym z odłamanych kawałków łuku wejściowego znajduje się pęknięty kawałek herbu, który przedstawiał skrzydło i smoczy ogon. Książę elfów trzymając w dłoni diadem oraz pochodnię powoli wdrapywał się na podwyższenie


Grupa dowodzenia Elfów Wysokiego Rodu 

Therion wszedł na szczyt zikkuratu i zauważył wielki filar. Elf oświatlił go pochodnią. Filar okazał się pięknie zdobionym piedestałem, który został wykonany z olbrzymiej smoczej kości. Kość pokryta była siatką drobnych znaków runicznych, identycznych jak te, które widział na obreczy diademu. Książę usłyszał błaganie dobiegające z ciemności, które po chwili zamieniło się w krzyk i wtedy przeszył go straszliwy ból. Coś wtargnęło do jego świadomości. Elf utracił kontakt z rzeczywistością. Nie był w stanie zapanować nad własnymi odruchami. Ręka, w której trzymał diadem uniosła się w górę. Nie potrafił jej powstrzymać. Po chwili diadem znalazł się na jego głowie. 

Siła, która przez chwilę zniewoliła jego ciało zniknęła. Elf próbował ściągnąć diadem, ale wszelkie akcje okazały się bezskuteczne. Za każdym razem gdy zbliżył dłonie do obręczy ta mocniej zakleszczała się na jego czole powodując dotkliwy ból. Therion spróbował rzucić zaklęcie, ale diadem skutecznie zablokował jego czarodziejskie talenty. Moork nie mógł wykrztusić z siebie nawet pojedynczego zaklęcia. Zrezygnowany próbował wezwać na pomoc swych gwardzistów. Wołał ich z całych sił jakie miał, jednak na próżno, nikt nie odpowiedział na wezwanie. Therion poczuł dreszcze, zaczął się bać. Elf żałował swej lekkomyślności i pragnął uciec z tego przeklętego miejsca. W momencie zwątpienia w ciemności usłyszał kobiecy głos wywołujący jego imię.


Therion nie widział absolutnie nic. Chciał sięgnąć po pochodnię jednak ta w trakcie próby zdjęcia diademu spadła z podwyższenia i zniknęła w ciemnościach. Elf czuł wściekłość i niemoc. Słyszał wyraźnie, że szept wydobywał z okolicy kościanego piedestału. Żałował, że stracił pochodnię ostrożnie na czworakach przesuwał się w stronę źródła dźwięku. Książę minął piedestał i natrafił na niewelkie rumowisko. Był przekonany, że właśnie spod pokruszonych niewielkich skał wydostaje się wołanie. 

Moork zaczął odgarniać kamienie. Ku zdziwienu elfa krwawnik zaczął pulsować czerwonym światłem. Magiczny kamień oświetlił Therionowi rozgrzebaną stertę kamieni. Z trudem zdołał odepchnąć parę większych kamiennych brył, ale dzięki temu odnalazł szkielet filigranowej kobiety. W zakleszczonych rękach nieboszczki znajdowała się zakurzona księga. Szept poprosił Theriona aby wziął księgę. Czarodziej posłuchał się i wyrwał z wielką siłą przedmiot z zaciśniętych rąk szkieletu. Tępy trzask kruszących się kości rozniósł się tępym echem po całej sali. 


Kościani Łucznicy - Nieumarli

Therion przyjżał się księdze, okładka była okuta czterema metalowymi zamkami. Na każdym zamku widniała runa. Therion czuł, że księga została zapieczętowana potężną magią. W głowie ponownie usłyszał kobiecy szept. Tym razem nie rozumiał słów, mowa którą się posługiwała była mu zupełnie obca. Szept zamienił się w cichy śpiew. Elf poczuł ulgę, pod wpływem głosu diadem zwolnił uścisk i zsunął się z głowy elfa. Therion nie zdążył zareargować. Zaklęty przedmiot uderzył w posadzkę i rozpadł się na setki fragmentów. Mag poczuł jak w jego ciało zaczyna się wlewać fala energii. Czuł się wszechpotężny. Jego umysłem zawładnęła pieśń, która mamiła go wieloma obietnicami. Oferowała mu nieśmiertelność, wielką potęgę, ukazywała zwycięskie bitwy oraz chwałę jakiej Therion miał w przyszłości doświadczyć. Dźwięczny głos namawiał Theriona do złamania magicznych pieczęci i zapoznania się magią jaka  była zapisana w księdze. Therion nie pozostał obojętny na zasłyszane słowa. Zapragnął posiąść wiedzę zgromadzoną w księdze i zabrał ją do komnat swego pałacu. Opuszczając sanktuarium nie zwrócił uwagi na okaleczone zwłoki pałacowych gwardzistów, których delikatnym mięsem zaczynały rozkoszować się miejscowe szczury.

Krzyżowcy XI wiek - Zakon Joannitów / Crusaders XI century - The Order of the Knights - Hospitallers

Miniatury rycerzy Zakonu Joannitów XI wiek - Italeri 1:72  

Piechota Joannitów
Rycerz Zakonu Joannitów

Rycerze Krzyżowcy XI wiek / Crusader knights 11th century

Miniatury rycerzy krzyżowców z XI wieku. Modele wyprodukowane przez italeri w skali 1:72

Krzyżowiec XI wiek 

Krzyżowiec XI wiek 
Krzyżowiec XI wiek 
Grupa krzyżowców XI wiek 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Amerykańska Wojna o Niepodległość

Piechota amerykańska walcząca w czasie rewolucji amerykańskicj 1775-1783 przeciwko wojskom królestwa brytyjskiego. Modele wyprodukowane przez Italeri w skali 1:72.



Krzyżowcy XI wiek / Crusaders XIth century


Minatury krzyżowców z XI wieku walczących na świętej ziemi z saracenami.
Modele wyprodukowane przez Italeri w skali 1:72 



Opowieść Berserkera - Część II


Lady Selena śledziła wzrokiem opuszczającego rodzinny dom Ulfa. Gdy chłopak zniknął w cieniu kamiennej bramy, kobieta objęła nerwowo rękę męża. Nie obawiaj się kochana, nasz syn poradzi sobie, ma dobrego towarzysza i opiekuna. Mój brat nie bez powodu przysłał po Ulfa właśnie Teodorica. Selena wtuliła się w masywne ciało Arnulfa, a on czule ją pocałował.   

Jeźdźcy mozolnie przemierzali brukowane uliczki miasta. Po drodze mijali natrętnych kupców oraz wiecznie zabieganych mieszczan. Pokonywanie labiryntu wąskich uliczek nie należało do przyjemności. Podróżnicy, musieli bardzo uważać na kaprawych złodziejaszków czających się sakiewki rozstrzepanych podróżnych oraz na wstrętne pomyje, które mieszczanie zwykli wylewać bezmyślnie z okien wprost na zatłoczone ulice. Po godzinie jazdy dotrali do oberży pod Szarym Wilkiem. Był to ulubiony szynk gminu i mieszczan. Wejścia strzeglo dwóch potężnie zbudowanych dryblasów, a z okien oberży machały wdzięcznie do przechodniów młode kurtyzany zapraszając ich na chwilę zapomnienia i rokoszy. Chłopak zauważył, że towarzysz podróży skupił całą uwagę na skąpo ubranych kobietach, które puszczały oczka i machały do niego zalotnie. Zerkając ukradkiem w stronę okien Ulf wypatrzył przepiekną blondynkę, która posyłała rycerzowi całusy. Chłopak natychmiast zrozumiał dlaczego Teodoric nie mógł oderwać oczu od okna oberży. Po chwili zadumy Teodoric otrząsnął się i ponownie skoncentrował całą uwagę na przebijaniu się przez zatłoczoną ulicę.

Przejechali kilka brukowanych uliczek i dotarli do dzielnicy składającej się z szeregów niskich kamiennych domów. Wszystkie domostwa były bardzo podobne do siebie i widać było, że właściciele bardzo o nie dbali. Strzecha pokrywająca dach żółciła się w blasku słońca a większość domów miała przed gankiem kwietny ogródek lub niewielki warzywniak. Rycerz odezwał się do Ulfa. Chłopcze przejeżdzamy przez dzielnicę rzemieślinków. Widzisz te kominy. Wskazał ręką dachy kilku okolicznych budynków. Tutaj w pracowniach wykonuje się broń, pancerze i strzały. Te domy, które mijamy to kwatery czeladników i młodszych rzemieślników pracujących w okolicznych warsztatach. Znam osobiście kilku dobrych kowali działających w tej okolicy. Kilka dni temu odbierałem tutaj nowy sztylet. Teodoric, szybkim ruchem wyciągął broń z pochwy i podał ją do obejrzenia towarzyszowi. Zobacz chłopcze prosta i dobra robota. Sztylet to użyteczna broń w walce na bardzo krótkim dystansie.Nie raz dzięki niemu uniknąłem śmierci z ręki wroga. Długie cienkie ostrze potrafi przebić nawet dobrej jakości kolczugę zostwiając po sobie głęboką paskudną ranę. Ulf przyjrzał się sztyletowi. ostrze było stosunkowo cienkie, przypominało miniaturowy szpikulec do kruszenia lodu. Ulf z czystej ciekawości dotknął ostrego końca palcem. Sztylet był diabelnie  ostry. Młodzieniec poczuł ukłucie a po chwili zobaczył jak z placa wypływa powoli kropelka krwi. Ulf oddał broń właścicielowi mówiąc. Panie dobrze wywarzony i piekielnie ostry. Może jak dotrzemy do obozu to sprawię sobie podobny. Teodoric lekko się uśmiechnął, zgarnął z ręki chłopaka sztylet. Patrz synu w oddali widać smukłą sylwetkę kamiennej baszty, która strzeże miasta od północy. Teodoric powiedział to z nieukrywaną radością, wyszczeżając zęby w uśmiechu. Widzę, wieża nazywa się wilczym okiem i strzeże północnego wjazdu do miasta. W zeszłym roku pomagałem żołnierzom namiestnika naprawiać basztę. Pracowałem na najwyższym poziomie i powiem, ze widok na okoliczne puszcze i doliny wprost oszołamia.

Teodoric mocniej ścisął lejce. Niedługo powinniśmy przekroczyć mury miasta. Rzekł z entuzjazmem rycerz. Zakosztujesz synu odrobinę przygody. Ulf po raz pierwszy opuszczał miasto samodzielnie to znaczy bez ojca i jego gwardzistów. Obawa i lęk przez chwile zmąciły umysł chłopaka. Bał sie podróży chociaż próbował się do tego nie przyznawać nawet przed samym sobą. Słyszał wiele strasznych historii od podróżników przybywających do miasta. Jeden kupiec opowiadał o skalistych górach i bandytach czekających na okazję by poderżnąć gardła podróżnym. Łowca z południa opowiadał o upiorach, które nawiedzały dawne pola bitew łaknąc zemsty i krwi żywych. No cóż, Ulf nie należał do lękliwych chłopaków z północy. W końcu był czystej krwi barbarzyńcą, do tego pomimo młodego wieku był potężniej zbudowany od jadącego z boku opiekuna. Wiedział, że jest silny, ojciec zawsze mu to powtarzał i zawsze w niego wierzył. Młodzieniec najbardziej na świecie obawiał się hańby jaką mógłby przynieść rodzinie, a do tego absolutnie nie mógł dopuścić. Zacisnął zęby i ruszył śladem Teodorica w stronę pólnocnej bramy miasta.