Kapłan bitewny Roderick Hodge był zaiste przerażony. To co zobaczył w Small Creek było istnym koszmarem. Miasteczko zostało splądrowane przez nieumarłych. Żywe trupy i ghoule wyrządziły wiele szkód. Z relacji ocalałych wynikało, że na czele bandy stał człowiek. Czarnoksiężnik. przedostał się do miasta i nocą otworzył bramy. Zaskoczona gwardia miejska nie była w stanie skutecznie odeprzeć wroga. Doszło do okrutnej rzezi. Hodge nie widział takiej dewastacji od wielu lat. Nawet wałęsające się grupy wojowników chaosu nie dopuszczały się tak bezmyślnych zbrodni. Kapłan wziął do ręki świętą księgę, w której spisane były słowa psalmów i modlitw. Za pomocą magii połączył się ze światem niematerialnym. Oczyma umarłych zobaczył co działo się w miasteczku tej nocy. Podczas widzenia gorycz wypełniła serce prawego człowieka. Łzy skapywały strumieniami po jego policzkach. Bestialstwo! Inaczej nie można było ująć wydarzeń z feralnej nocy. Spojrzał w kierunku bramy i zobaczył jego. Smukłego mężczyznę, który był ubrany w czarne łachmany, rytmicznie powiewające na wietrze. Czarnoksiężnik polecił swym sługom atakować. Drewniany, wykręcony kostur złego maga co chwilę rozświetlał się seledynową poświatą. Nieumarłe bestie niczym żywy mur parły nieubłaganie naprzód. W szale zabijania rozrywały na strzępy uciekających w panice ludzi. Krew obficie zachlapywała kamienny bruk niewielkiego ryneczku. Okaleczone, martwe ciała były na miejscu pożerane przez wygłodniałe stworzenia. Nekromanta podczas jatki bawił się przednio. Oglądał z nieukrywaną satysfakcją morderczy spektakl. Roderick miał właśnie zakończyć wizję, ale w tym momencie poczuł bezsilność wywołaną działaniem potężnej magii. Nie był w stanie przełamać zaklęcia paraliżu. Został zawieszony w swojej wizji. Postać ubrana w czerń wyciągnęła ku niemu rękę i rzekła. Kapłanie będę czekał na ciebie w ruinach starożytnego opactwa Whitefort. Gdy przybędziesz to wiedz, ze z rozkoszą wyrwę i pożrę twe serce. Martwe ciało natomiast rzucę na pożarcie trupojadom. Hodge poczuł lęk. Odmówił modlitwę, która sprawiła, że krępująca go magiczna sieć pękła. Kapłan zalany potem i łzami powrócił do rzeczywistości...
Translate
sobota, 17 grudnia 2016
piątek, 16 grudnia 2016
Warhammer Mistrz miecza Ścibor miniatures / Warhammer Sword Master Ścibor miniatures
Cios w korpus. Defensywa. Blok. Błysk ostrza. Świst powietrza. Cięcie skierowane w głowę. Błysk klingi. Odgłos przecinanego ciała, ścięgien i kości. Krew na ostrzu. Pozbawiony głowy przeciwnik osuwa się na ziemię. Lord Dowódca wyciera rąbkiem płaszcza czerwoną posokę z długiego, oburęcznego miecza. Przeszukuje ciało pokonanego wroga. Nie znajduje nic ciekawego. Podnosi się i idzie dalej zaciskając dłonie na rękojeści miecza. Co za parszywy dzień - pomyślał. Doggerfeld znów wplątał mnie w nową intrygę. Wiedziałem, żeby nie czytać wiadomości od tego szaleńca. Te przeklęte ruiny roją się od nieumarłych, a Kalvin zapadł się pod ziemię. Seth tylko westchnął, gdy wyrosły przed nim dwa szkaradne cielska z zaplutymi i okrutnie zdeformowanymi mordami. Trupojady. Ghule. Niech cię Kalvin ty zapluty synu starej kurtyzany. Robi się tutaj coraz ciekawiej - powiedział do siebie zirytowany. Rycerz. przyjął pozycję obronną. Pierwszy Ghoul ze wściekłym rykiem rzucił się w jego stronę. Szermierz wyprowadził celne cięcie. Prawa ręka i lewa noga szkarady bardzo gwałtownie odłączyły się od korpusu. Wielce zdziwiony ghoul upadł tuż pod stopami wojownika. Przez chwilę próbował dosięgnąć przeciwnika machając nieskutecznie uzbrojonym w pazury łapskiem. Rycerz błyskawicznie odrąbał mu łeb. W tym czasie drugi stwór szykował się do skoku. Jednak nie zdążył wybić się w powietrze. Powstrzymała go srebrna kula, która trafiła w jego potylicę, po czym wydrążyła krwawy tunel w czaszce by wydostać się na zewnątrz lewym oczodołem. Ranna bestia trzymając się za twarz w dziki sposób wiła się na posadzce. W tym momencie Seth zobaczył w korytarzu niewyraźny kontur swego starego przyjaciela, sławnego awanturnika i ekscentrycznego szaleńca Kalvina Doggerfelda...
wtorek, 13 grudnia 2016
Łowca czarownic - Ścibor Miniature / Witch Hunter Ścibor Miniatures
Kalvin Doggerfeld to nieustraszony łowca czarownic. Ścigał i zabijał wszelkie istoty zaprzedane nieczystym siłom. Działał skutecznie na terenie całego imperium. Tym razem był na tropie czarnoksiężnika, który zuchwale zabawiał się nekromancją. Takich typów Kalvin najbardziej nienawidził. Aroganckiego czarodzieja należało poskromić i nauczyć pokory. Złamanie ducha oraz okaleczenie ciała to wspaniała kara, którą od niepamiętnych czasów wymierzali łowcy wszelkim ludziom wykorzystującym magię do niecnych celów. Tak surowa była właśnie nauka kapituły łowców. Ach stara dobra szkoła pomyślał. Doggerfeld konno dotarł do ruin opuszczonego opactwa. Zdziwił się, gdy zauważył dwa rumaki przywiązane do zmurszałej belki. Hmmm. Ktoś był w opactwie. Może do nekromanty przybyli agenci chaosu, a może zbóje urządzili sobie tutaj posterunek. Łowca zatarł ręce i bezszelestnie doskoczył do obrośniętej mchem kamiennej ściany. Stary bankier Abraham Golder opowiedział mu o sekretnym wejściu ukrytym w murze opactwa. Wejście miało prowadzić bezpośrednio do piwnic opuszczonego kompleksu. O tak. Kalvin bez trudu odnalazł zamaskowane przejście. Łowca pomyślał o bankierze z udawaną litością. Był z siebie dumny, gdyż w zamian za cenną informację wyłupił mu tylko jedno oko, a mógł za gwałt obciąć mu jeszcze przynajmniej język albo wykastrować. No cóż na stare lata robił się coraz bardziej empatyczny, Doggerfeld przegonił nostalgię oraz inne tkliwe myśli, po czym brutalnie odgarnął oplatające wejście kłącza. Z kocią zręcznością zanurzył się w ciemnościach wilgotnego korytarza. Jako broń podstawową wybrał swój ukochany, długi rapier. Dodatkowo w drugiej ręce trzymał pistolet, tak na wszelki wypadek. Czuł się bezpiecznie i komfortowo, Wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadały mu, że we wnętrzu ruin szykuje się krwawa łaźnia. A takie właśnie akcje nasz bohater lubił najbardziej...
poniedziałek, 12 grudnia 2016
Komandosi / Commandos
K@#$ Felix pośpiesz się na litość boską. Niedługo plaża zaroi się od wściekłych szkopów - powiedział lekko poddenerwowany Georg. Komandos przymierzał się do załadowania lekkiego karabin maszynowego. W oddali majaczyły światła ciężarówek. Nadciągali Niemcy. Harry, ciekawe co zawiera walizka, którą niesiesz. Nie wiem i nie dbam o to. Odpowiedział rosły mężczyzna w zielonym berecie. W sumie jest cholernie ciężka. Jak chcesz to możesz trochę ponieść cwaniaczku. Nie dziękuję chrząknął Jim. Wolę zabić kilku Niemców niż nieść za ciebie jakąś głupią walizkę. Zamknijcie się do diabła. Zirytował się Felix i wskazał ręką kępę krzaków zalegające w pobliżu linii brzegowej. Musimy szybko zwodować łódź i czym prędzej dać stąd nogę. Podwodniacy nie będą na nas czekać w nieskończoność. Więc zalecam, aby k@#$ ruszać się żwawiej panowie....
Subskrybuj:
Posty (Atom)