Translate

sobota, 1 lutego 2014

Wojowniczka z północy / Warrior of the north

Historia Eleiny:

Gdy Eleina miała dziesięć lat banda orków napadła na miasteczko, w którym dorastała. Wataha po zgładzeniu strażników, w środku nocy wdarła się do miasta. Orkowie plądrowali domy i kradli wszystko co wpadło im w ręce. Z wrodzonym okrucieństwem zabijali każdego kto stanął im na drodze. Ulice zmieniły się w pole bitwy. Wielu mężczyzn tej nocy chwyciło za broń. Wielu mężów tej nocy poległo z bronią w ręku. 

Ojciec dziewczynki był miejscowym kowalem, na swoje nieszczęście warsztat  był częścią domostwa. Orkowie szukali kosztowności, broni i surowców. Wyważyli drzwi warsztatu i głośno wrzeszcząc wdarli się do środka. Kowal zdążył ukryć rodzinę w piwnicy a wraz z pomocnikami postanowił odeprzeć nieproszonych gości. 

Ludzie z werwą rzucili się na zaskoczonych łupieżców. Zadawali mieczami potężne ciosy. W pierwszych minutach walki położyli trupem kilku orków. Pozostali napastnicy złorzecząc zaczęli cofać się w kierunku rozbitych drzwi. Już mieli zamiar opuścić warsztat, wtedy zastąpił im drogę potężny ork w ciężkim czarnym pancerzu, powleczonym w wilczą skórę. Pysk orka skrywała kościana maska a w rękach trzymał wielki oburęczny topór. Coś wycharczał w plugawej czarnej mowie do kamratów. Orkowie ze strachem w oczach zawrócili i natarli na obrońców. I tym razem zakrzywione miecze orków nie dały rady dosięgnąć żadnego z ludzi. 

Zewsząd dochodziły odgłosy walki. Galen liczył, że niebawem nadciągnie odsiecz. Czterej czeladnicy zasłonili się szczelnie, lekko obtłuczonymi pawężami. Galen stał za nimi i mierzył wzrokiem potężnego orka, który głośno wykrzykiwał rozkazy. Do warsztatu wbiegła kolejna grupa około dwunastu wojowników. Zamaskowany dowódca natychmiast rozkazał im atakować. Ostrza mieczy, szabel, noży zderzyły się ze stalowymi okuciami tarcz. Trwała walka a do pomieszczenia wdzierali się grupami kolejni orkowie. Przewaga napastników z minuty na minutę rosła.

Obrońcy tracili siły i nie dali rady powstrzymać kolejnych ataków, wściekle nacierających grabieżców. Musieli odrzucić strzaskane tarcze. Zostali rozdzieleni pod naporem masy napierających na nich przeciwników. Efekt wynikający z rozbicia szyku przyszedł bardzo szybko. Jeden z orków zdzielił buławą w głowę cofającego się czeladnika, a drugi napastnik kilkukrotnie dźgnął go nożem w plecy. Drugi czeladnik próbował dotrzeć do Galena. Po drodze zabił dwóch orków niestety kolejne stwory rzucały się na niego. Mężczyzna dzielnie się bronił. Parował cios za ciosem. Gdy stracił na moment równowagę zimna czarna stal ugrzęzła w jego prawym boku. Ork szarpnął mieczem i wyciągnął go gwałtownym ukośnym ruchem. Ostrze ociekało krwią. Ork wykrzywił ostre zęby w grymaśne uśmiechu, mamrocząc coś pod nosem. Wyszczerbione ostrze otworzyło człowiekowi jamę brzuszną a krew zaczęła zalewać podłogę. Po chwili ranny leżał w kałuży czerwonej posoki, delikatnie drgając w pośmiertnych konwulsjach.  

Dwóch chłopaków nadal walczyło u boku kowala. Galen wymachując długim mieczem rozpłatał trzech orków. Drewniana podłoga lepiła się od mieszaniny czarnej i czerwonej krwi. Kolejna fala orków dołączyła do walki. Kolejny z pomocników Galena utracił życie. Ostrze glewii rozcięło jego ciało, mięśnie, ścięgna i kości. Okrutnie okaleczone zwłoki padły u stóp kowala. Ostatni czeladnik ze łzami w oczach bronił się przed atakiem czterech napastników. Galen wiedział, że za chwilę zakrzywione ostrza orków zadadzą chłopakowi śmierć. Kowal wykonał szeroki zamach i jednocześnie ściął dwóch orków, którzy akurat w tym samym momencie niefortunnie zrobili wypad wprzód. Galen ruszył chłopakowi z odsieczą powalając na deski trzech kolejnych orczych wojowników. 

Na drodze kowala stanął zakuty w zbroję herszt bandy. W tym momencie Galen usłyszał krótki krzyk i kątem oka zauważył jak po podłodze toczy się odrąbana głowa ostatniego z czeladników. Wszelka nadzieja na ratunek zgasła. Kowal czuł, że nie dożyje ranka. W tej chwili martwił się o swoją rodzinę, jego los był już przesądzony. Miał cicha nadzieję, że przeżyją. Kilkunastu orków otoczyło go pierścieniem. Galen trzymał ich na odległość swego miecza. Chciał kupić więcej czasu i postanowił więc rzucić wyzwanie opancerzonemu dowódcy orków. Galen wskazał go końcem miecza i wyzwał na pojedynek. Jego przeciwnik zdjął kościany hełm i gardłowo zaśmiał się. W oczach Galena pojawiło się zdziwienie. Nie wierzył w to co zobaczył. To było niemożliwe. Ty nie żyjesz wyszeptał z łzami w oczach, zaciskając dłonie na rękojeści miecza. Tamten wykrzywił usta w złośliwym, podłym uśmiechu, jego kruczoczarne włosy rozwiewał każdy nawet najdelikatniejszy powiem nocnego wiatru, który wpadał do sali przez zniszczone drzwi. Galen zamachnął się na wroga. Atak był powolny i posępny przeciwnik stalową rękawicą rozkwasił kowalowi twarz. Galen potężnie uderzył o śliską i wilgotną od krwi podłogę. Miecz wypadł z jego rąk. Ork stojący najbliżej podnoszącego się z ziemi kowala sprawnie wykopał miecz w kąt izby. Bezbronny mężczyzna powoli podniósł się z desek. Czuł się jakby zobaczył ducha. Niemożliwe wyszeptał pod nosem. Czarny rycerz wskazał palcem pokonanego człowieka i powiedział zabijcie tego robaka. Kowal usłyszał jeszcze tylko charakterystyczne dźwięczenie zwalnianych cięciw. Powietrze przeszył świst pocisków. Kilkanaście czarnych strzał wbiło się w ciało kowala. Ciężko ranny bohater opadł na kolana, a po chwili masywne ostrze topora pozbawiło go głowy.  

Orkowie z zaczęli plądrować warsztat oraz resztę domostwa. Wyłamali drzwi do piwnicy. Żona Galena ukryła córkę w drewnianej niszy za stertą chrustu i drewna. Dla siebie nie zdołała znaleźć odpowiedniej kryjówki. Eleina widziała przez szpary jak, ktoś wrzucił do piwnicy przedmiot, który potoczył się po podłodze zostawiając po sobie czerwony krwawy ślad. Krzyk kobiety zmieszał się z gardłowym śmiechem i wyciem orków. Eleina widziała jak bladolicy masywny mężczyzna odziany w czarną zbroję za włosy z piwnicy wywlókł jej matkę. Nigdy więcej już nie miała jej zobaczyć i wszelki słuch o niej zaginął. Dziewczynka nie potrafiła zapomnieć twarzy mordercy i poprzysięgła mu zemstę. Gdy w oddali zagrały rogi orkowie pospiesznie odeszli z łupami. Miała szczęście, że nie zdołali odnaleźć jej kryjówki. Została sama w ukryta w objęciach ciemności. W ustach czuła słony smak własnych łez. Zacisnęła zęby, trochę ze złości, ale przede wszystkim ze strachu. Czekała na ratunek.      

Odsiecz nadjechała za późno. Kawalerzyści wjechali do miasteczka., które zdołało przetrwać najazd.
Spłonęła tylko część domów ale tej feralnej nocy poległo zdecydowanie zbyt wielu dobrych ludzi. Orkowie umknęli w góry zabierając ze sobą łupy i niewolników. Następnego dnia pożary zostały ugaszone. Mieszkańcy rozpoczęli prace porządkowe. Żołnierze uwijali się gorączkowo pomagając w budowie prowizorycznych umocnień. 

Dziewczyna wyszła ze swojej  kryjówki, dopiero wtedy gdy wywołał ją znajomy głos. Eleina, Liltien gdzie jesteście wołał. Gdzie jesteście. Gdy wdrapała się po schodach zobaczyła jak w zdewastowanej hali na podłodze klęczał szalejący z rozpaczy mężczyzna. Krzyczał, łkał i przeklinał bogów. Opierał czoło na pozbawionych głowy zwłokach Galena. Jego srebrną zbroję otaczał czarny płaszcz. Usłyszał kroki i skrzypienie desek. Otarł łzy rękawem gdy tylko zobaczył Eleinę. Szybko podbiegł do dziewczyny i przytulił ja mocno. W ten sposób Eleina trafiła pod opiekę Galiona, który był rodzonym bratem jej ojca. Wuj zabrał dziewczynę ze sobą do warownego miasta położonego w najwyższym masywie gór srebrnych. 

Galion był znakomitym wojownikiem oraz lordem dowódcą oddziałów stacjonujących w księżycowych szczytach. Starał się wychować swą baranicę jak własną córkę. Dziewczyna szybko dorastała. Na dworze Galiona uczyła się historii, sztuki pisania i etykiety. Wuj spełnił największe pragnienie Eleiny. Nauczył ją władać mieczem, łukiem i włócznią. Dziewczyna była bardzo pojętna uczennicą. Nauczyciele, którzy ją trenowali jednym głosem twierdzili, że jest zwinna, silna i ma naturalny talent do fechtunku. Gdy miała szesnaście wiosen potrafiła sprostać w walce nawet doświadczonym kapitanom straży przybocznej Galiona. Eleina, stawała się coraz piękniejszą kobietą. Marzyło o niej wielu mężczyzn, którzy obracali się w towarzystwie jej wuja. Lord dowódca nawet nie próbował wydawać ją za mąż. Kilka razy całkiem dosadnie odrzuciła zaloty kilku rycerzy. Mieli szczęście, że najedli się tylko wstydu a mogło być znacznie gorzej. Przez lata Galion próbował odnaleźć matkę Eleiny, Liltien. Jednak wszelkie poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Ani Galion ani jego podopieczna nie mieli prawa spodziewać się jak mocne piętno na ich życiu odcisną cienie, wynurzające się z otchłani przeszłości...

Na zdjęciach figurka produkcji Hasslefree Henn of Gar w skali 28 mm. Figurkę można bez problemu dołączyć jako bohatera lub kapitana do gry bitewnej władca Władca Pierścieni. Moim zdaniem najbardziej pasuje do wojsk Rohirrimów lub na strażniczkę Dunedainów z Północy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz